Carpe diem, czyli o tym, jak Ic rządziła w Karpaczu
Dodane przez Administrator dnia Maj 18 2016 10:00:10

20 kwietnia my, uczniowie klasy Ic, razem z panią Anetą Klinke-Osadnik i panem Markiem Pendlem pojechaliśmy na trzydniową wycieczkę do Karpacza.

Czytaj więcej...

Rozszerzona zawartość newsa

20 kwietnia my, uczniowie klasy Ic, razem z panią Anetą Klinke-Osadnik i panem Markiem Pendlem pojechaliśmy na trzydniową wycieczkę do Karpacza.
W środę o 8:00 wyjechaliśmy z Ząbkowic w świetnych nastrojach. W autobusie nie było czasu na spanie. Cały czas towarzyszyła nam muzyka, a w głowie każdego zaczynały pojawiać się plany na pierwszą noc w hotelu. Po kilku godzinach drogi, z małym opóźnieniem dojechaliśmy na miejsce. Naszym pierwszym celem była Śnieżka. Nieco wystraszeni drogą, jaką mamy do pokonania, wyruszyliśmy. Część sportowa klasy narzuciła ostre tempo już w pierwszej połowie drogi, dlatego na postoju położyliśmy się na drodze, oznajmiając, że dalej nie idziemy. Wyglądaliśmy niczym grupa uchodźców, uchodźców z Liceum. Ostatecznie to część matematyczna jako pierwsza wspięła się na szczyt, pokazując sportowcom, co potrafi. Dumni z siebie, że daliśmy radę przejść tak długą drogę, podziwialiśmy zapierające dech w piersiach krajobrazy. Myślę, iż wszyscy uważają, że było warto. Ale kim byśmy byli, jakbyśmy nie zaczęli marudzić? Naszym celem było już tylko jak najszybsze dojście do hotelu. Tam zjedliśmy obiad, przywitaliśmy się z bardzo sympatycznymi właścicielami ośrodka i ich uroczym psem – Oskarem, a na koniec rozeszliśmy się do pokoi. Po odświeżeniu się wyszliśmy zwiedzać Karpacz. Co do dalszej części wieczoru zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że siedzieli do białego rana, a inni, że grzecznie poszli spać.

Następnego dnia już o bladym świcie wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie (godzina 10:00!). Później udaliśmy się do Świątyni Wang w Karpaczu. Na każdy zrobiła wielkie wrażenie. Poznaliśmy jej historię, weszliśmy do środka, aby przyjrzeć się lepiej, no i rzecz jasna zrobiliśmy mnóstwo zdjęć. Jednak myślami byliśmy na torze saneczkowym, o którym każdy już marzył. I wedle naszego życzenia, to był kolejny punkt wycieczki. Zabawa tam nie miała końca. Pan instruktor nauczył nas obsługi wagonów i ruszyliśmy do boju. Na torze spędziliśmy mnóstwo czasu, ale musieliśmy wracać już na pyszny obiad do ośrodka. Co dalej? Daliśmy popis na basenie w Hotelu Gołębiewski, to miejsce zachwyciło dosłownie każdego. Ogromne baseny, sauny, akwaria, restauracje i wiele innych atrakcji czekało na uczniów naszej klasy. Jednak po takim ruchu każdy zgłodniał, więc wieczorem dostawca pizzy odwiedził nasz hotel.

W ostatni dzień nikt nie chciał rozstawać się z ¯ółtym Dworkiem, psem Oskarem oraz ciastem pań kucharek. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak więc w dosyć ponurych nastrojach wyjechaliśmy z Karpacza, odwiedzając po drodze Muzeum Zabawek (w którym mogliśmy poznać historię tych, jakimi bawiliśmy się w dzieciństwie) oraz przepiękny wodospad. W tym miejscu już zaczęliśmy wspominać jakże udaną wycieczkę. Sportowcy oczywiście musieli jakoś podkreślić swoją obecność nad wodospadem i równocześnie sprawdzić swoją kondycję fizyczną, wspinając się na skały. Ostatecznie jednak pożegnaliśmy się z Karpaczem… To były naprawdę udane trzy dni!

Tekst: Joanna Mikołajczyk, kl. Ic
Foto: pani Aneta Klinke-Osadnik,
Joanna Mikołajczyk, Sara Kukuła, Mateusz Sowa, Kamila Sotoła, kl. Ic