Byliśmy, obejrzeliśmy i… nie zapomnimy!
Dodane przez Administrator dnia Luty 02 2016 22:10:00

Nie zważając na tzw. wolny czas feryjny, 4 lutego br. grupa uczniów z naszego Liceum (55 osób z paniami: Mariolą Hajduk, Magdaleną Kotowicz i Jolantą Depczyńską) po raz kolejny zawitała w progach PWST. Celem tej wizyty była wystawiana tam sztuka w reżyserii Grzegorza Wojdona. Jest to adaptacja utworu Antoniego Czechowa, przygotowana przez studentów IV roku Wydziału Aktorskiego.

Czytaj więcej...

Rozszerzona zawartość newsa

Nie zważając na tzw. wolny czas feryjny, 4 lutego br. grupa uczniów z naszego Liceum (55 osób z paniami: Mariolą Hajduk, Magdaleną Kotowicz i Jolantą Depczyńską) po raz kolejny zawitała w progach PWST. Celem tej wizyty była wystawiana tam sztuka w reżyserii Grzegorza Wojdona. Jest to adaptacja utworu Antoniego Czechowa, przygotowana przez studentów IV roku Wydziału Aktorskiego.

„Mewa” to na pozór prosty, realistyczny spektakl: dziesięć postaci, konflikty i nieszczęśliwa miłość. Dlatego przedstawienie go w sposób przykuwający uwagę nie należy do zadań łatwych. Jednakże studenci PWST oraz reżyser podołali temu zadaniu. Widowisko trwało 150 minut bez przerwy, a nikt nawet nie pomyślał o opuszczeniu sali. Wszyscy z zapartym tchem przyglądali się nieustającym sporom pomiędzy bohaterami, aż do tragicznego finału, przy którym niejedna łza popłynęła. Na koniec wybuchły ogłuszające oklaski. I to reakcja publiczności jest najlepszą oceną.

O czym jest spektakl? O artystach i sztuce, o skomplikowanych relacjach międzyludzkich i zawiłościach uczuć, o postawach wobec świata i ich konsekwencjach, o pragnieniach i niemożności ich realizacji, o próbach uwolnienia się od konwenansów, wreszcie o realiach życia w pod koniec XIX wieku. Tytułowa mewa występuje w znaczeniu dosłownym (akcja rozgrywa się nad jeziorem) i jako metafora marzeń o wolności, która okazuje się nie być taka, jak powinna (w przypadku Niny – aktorki). Można ją odnieść także do klęski Trieplewa – artysty.

Tym, co przykuwało uwagę, był minimalizm scenografii autorstwa Agnieszki Aleksiejczuk. Niemal każdy element wykonano z nielakierowanego drewna, surowość wystroju nie odwracała uwagi od gry aktorskiej, o której nie można powiedzieć inaczej jak wyśmienita. Aktorzy wcielili się w postacie w tak dobrze, że nie sposób było nie przywiązać się emocjonalnie do którejś z nich.

„Mewa” jest zatem spektaklem, który zrobił wrażenie na wszystkich. Czy tajemnica sukcesu leży w grze aktorskiej? Scenografii? A może sam utwór Czechowa wywołał taki efekt? Jedno jest pewne: wszyscy chcą więcej. „Mewa” na pewno nie skończy jak jedyna mewa w spektaklu i nie zniknie w otchłani zapomnienia.

Tekst: Daria Pawełek, kl. IId
Foto: Dominika Troicka, kl. IIb